Możliwość dnia, możliwość nocy
Dzień:
Wychodząc na chwilę z niebycia
z martwych wzniosłem możliwość taką
Trzymam się w tej chwili życia
trzymam w tej chwili fason
Noc:
Martwe nogi wyrywają martwe ręce
Martwa krew myśli o martwych mózgach
Chciałbym dzień zobaczyć jeszcze
Boli jednak: sto uderzeń w rózgach
I tylko tej możliwości się chwytam
mimo że w błędów wyrwie grzęznę
o ludzkie twarze wciąż pytam
A dzień i noc wciąż naprzemiennie:
Toczą nieboski pojedynek
nie ważne co robię
nie ważny uczynek
Wszystko to bez możliwości wsparcia
Ludzie mówią tylko: „to samotna walka -
której przemodlić nie można”
I tak mija dzień powszedni
Tak mija niedziela bezbożna
Komentarze (3)
I tak mija kolejny dzień i kolejna noc, czasem całe
życie...pozdrawiam serdecznie
++:))
Fajnie się czyta i podoba się:)pozdrawiam cieplutko:)