Mucha
I od tego się zaczęło
Kiedy jeszcze smacznie spałam
Rozkoszując się sobotnim rankiem
Skądyś mucha nadleciała
Zabrzęczała, obudziła
I nie dała za nic zasnąć
W słodkim półśnie, nieistnieniu
Odganiałam muchę ręką
Lecz przeciwnik był wytrwały
Bo odfruwał na momencik
I powracał błyskawicznie
Raz usiadła na policzku
Raz bzyknęła koło ucha
Lecz z prawdziwą zawziętością
Wciąż wracała na,mój,
Niegościnny czubek nosa
Tracąc resztki cierpliwości
Całkowicie rozbudzona
Z myślą żeby zabić muchę
Raz na prawo, raz na lewo
Rozdawałam liczne ciosy
Mucha wychodziła z nich bez szwanku
Wstałam z łóżka, z packą w dłoni
Odtrąbiłam polowanie
Ale po minucie nasunęła się refleksja
No bo cóż tu mucha winna
Że się chciała zaprzyjaźnić?
Komentarze (3)
z podobaniem pozdrawiam
Śliczny i zabawny wiersz przyrodniczy o musze. Ja rano
dziś też napisałem coś o pewnych muchach pojutrze
będzie opublikowane.
Czy ja wiem? Mucha i przyjaźń - nie sądzę :) Niemniej
wiersz napisany sprawnie i wartko płynie akcja.