Mur
Stał mur
szary, kamienny,
stał mur bez serca
w słońcu promiennym
wśród pól.
W słońcu.
W bladych promieniach,
w stu pozłocistych
różnych odcieniach
kurzu.
Droga.
Wśród pól złoconych
przy żółtej drodze
z skał przykurzonych.
Dzień wstał.
Szarość.
Szare kamienie
ostro przez środek,
wkoło żółcienie.
Radość?...
Radość!
Jaszczurka drobna
jak szmaragd wśród skał,
radość ogromna
z życia.
Nikła
plamka zieleni
cicho przemyka
wśród mdłych kamieni.
Znikła.
Jest wciąż.
Szary, kamienny,
stoi od dawna
w słońcu promiennym
posąg.
Płyną
myśli tysiące.
W skałach pulsują
rzeką płynące,
szumią.
Mówi.
Świat cały szepcze
własnym językiem,
niesie w powietrze,
w sto mil.
Zenit.
Światła bóg złoty
wspiął się ku szczytom.
Przymknij powieki
źrenic.
malowanie słowem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.