mur rozstania
każdego dnia
dokładamy cegłę obojętności
z datą i rutynową notką
budujemy mury
pielęgnujemy je milczeniem
gdy zaczyna doganiać nas ciemność
w popłochu stąpamy po omacku
uciekamy jak tchórze przed pustką
unikając łap samotnych drzew
stoimy na murach
tęskniąc do swych ciał
lekceważymy zegar
wybijający nasze ostatnie chwile
wyciągnięte ku sobie ręce
nie skracają odległości
jak ćmy tłukące
głową o żarówkę
rzucasz utkany kroplą nadziei
misterny pomost
spotykamy sie w połowie drogi
w samym środku niedokończonego domu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.