***Muszka cz.1
Fruwa w domu sobie Muszka, wokół stołu,
wokół łóżka
Jest ona MUCHĄ DOMOWĄ, z piękną nazwą
naukową
Musca domestica, mądra nazwa, dreszcz
przenika
Pospolitą odlotową, wciąż brzęczącą jest
nad głową
Jej opisów tu ja kilka, sprezentuję, jedna
chwilka
Owad dość krótkiego ciała, szary kolor nie
zniewala
Troszkę większa jest samiczka, jest liżąca
jej gębiczka
Byle, czym się zadowala, 300 machnięć w sek
dowala
Czułki zwane antenami, są narządów jej
zmysłami
Do gębulki wmontowane, wrażeniami
sterowane
Dwoma żyją miesiącami, żywią też się
odpadkami
W pręgi ciało malowane, siada tu i tam na
zmianę
Dosyć danych o owadku, gdy rodzina przy
obiadku
Muszka skrzydła swe rozwija, płynnym lotem
już omija
To, co ojciec dostał w spadku, dużą lampę,
unikając tak wypadku
Czas obiadu już przemija, jej obecność ich
dobija
Dumnie sobie mała muszka, kroczy na swych
cienkich nóżkach
W stronę dla niej ogromnego, talerzyka
zdobionego
Cichuteńko na paluszkach, na końcówkach
ich-opuszkach
Gdy dochodzi już do niego, talerz znika,
już nic z tego
Głodna muszka i wkurzona, na nich teraz
obrażona
Oknem znika, leci w pole, myśli, tym się
teraz zadowolę
Lecąc widzi wciąż wzburzona, chrząszcza
strzela zadowolona
Ten łaskotnik myśli,wolę, strzelić z pupy,
niż niewolę
Obłok wznieca się niebieski, smrodek przy
tym tak nieziemski
Że ma muszka łaskotnika, dość, i w las już
szybko znika
Ale zaraz, widok niekiepski, trzmiel zapyla
kwiat niebieski
Cicho muszka przed nim zmyka, i w kokonie
się zamyka
Krępy trzmielik, owłosiony, nektar z kwiata
zadowolony
Zbiera gębą zapylając, przy tym skrzydła
rozwijając
U nas prawem trzmiel chroniony, do samiczki
zagoniony
Ciąg natury odczuwając, też ją spyli nie
czekając
Muszka nieco zawstydzona, już z kokonu
uwolniona
Pędzi niczym odrzutowiec, stado przed nią
białych owiec
Więc na owcy zadowolona, już ląduje
obezwładniona
Tym, że widzi jak król owiec, no, co widzi-
zgadnij, powiedz
Zwany prosto, bo baranem, dla owieczek jest
tyranem
Choć kożuszek je przykrywa, on swą pieśń na
nich odgrywa
Od lat owcy jest on panem, strzela do nich
swym naganem
I choć łezka owcy spływa, złym humorem go
nie zbywa
Przed baranem muszka zmyka, napotyka muszka
byka
Wstrząs okropny, jego oczy!!, skronie
muszki pot już moczy
Raz otwiera, raz zamyka, dreszcz po
skrzydłach jej przemyka
Muszki on nie zauroczy, lecz cholera!!!,
gdzie on kroczy?
Już nie kroczy, galopuje, woń króweczki
gdzieś on czuje
Jasne, stoi na polanie, czerstwa mućka, on
jest dla niej
Jedzie na nim, no i czuje, bycza krew już
w nim bombluje
Matko boska, co się stanie, kiedy on już
będzie na niej
Nie ryzyko w głowie muszce, stoi nań jak na
poduszce
A ten z biegu jak szalony, wpadł na mućkę
byk szalony
Muszka myśli, się nie puszczę, całą prawdę
mu wyłuszczę
Byk już teraz zachwycony, kosi mućkę
zadowolony
Do cholery, co się dzieje, muszka idąc aż
się chwieje
Dobrze ona wciąż pamięta, choć przymknęła
ciut oczęta
I pod czułkiem już się śmieje, wiatru ni
ma, krzak się chwieje
Wie, czym pachnie teraz mięta, i jak mućka
w byczka wpięta
Już nurkowym muszka mała, w ziemi otchłań
zapitala
Pętlą leci i spiralą, skrzydła w górę
podrywają
Swą sprawnością się wychwala, swą radością
zadowala
Gdy się harce odgrywają, bystre oczka
zauważają
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.