muszla
spacerując nad brzegiem morza
wśród wodorostów
wywleczonych jak ścięgna
z przepastnych głębin
wściekłymi falami przyboju
znalazłem śnieżnobiałą muszlę
zarytą w piasku
niczym pęknięty dzwon
odarty ze spiżu do nagiej kości
późnym wieczorem
gdy myśli
zyskały swobodę wiatru
a wspomnienia
barwę melancholijnej sepii
wsłuchiwałem się w cichy szum
uwięziony od wieków
w kruchej skorupie
gdy moją uwagę
zwróciło nieznane mi słowo
jakby przez przypadek
zaplątane w szept oceanu
niczym w rybacką sieć
kiedy wypowiedziałem je na głos
stała się jasność
i nastał
dzień pierwszy
Komentarze (8)
creatio est...
Znam to, w siodmym dniu odpoczniesz a pozniej wygonisz
Ewe i Adama z raju, wyprowadzisz swoj lud z domu
niewoli ......itd.
Jezeli jednak nie jestes Bogiem to powiem ze piekny
wiersz :)
Przepięknie i z wiarą napisane. Ciekawie się czyta,
pozdrawiam :)
Fajny z pięknymi metaforami:)pozdrawiam cieplutko;)
no tak
różne muszle mamy
gdzie Oceaniczne
ciągle w sobie wiatr mają
a nadmorskie kruche
choć wielkie stoją
jedynie latem tobie zagrają w:))
To musiało być słowo -miłość...
Ujęły mnie "myśli które zyskały swobodę wiatru" -ładna
metafora. Wyszeptane słowo jest początkiem czegoś
niezwykłego (i nastał dzień pierwszy). Poetycko ujęty
świat który narodził się na nowo, a siłą sprawczą było
słowo.
Witaj, a w muszli, uwięziony Ocean.
Podoba się wiersz, bardzo plastycznie podany.
Pozdrawiam.:)