Muszla w miejskim parku
W muszli oni, muzycy, chmurzy się
jutrzenka
zaczyna się muzyka, zadrżała estrada
jak wicher strzęp melodii przeleciał po
krzesłach
ja siedzę, inni wieją bo deszcz pada
Siecze mnie po policzkach, a tam w muszli
grają
dla mnie jednego, bo tylko mnie mają
ja się nie ruszam, bo grają wspaniale
z koncertu mnie wyjść się nie chce
wcale
Przyznam się wam o swoim wielkim feleru
pozbawiony jestem słuchu, od wieku
wczesnego
Nie wystukam taktu, nie wyśpiewam
melodii
to paskudne kalectwo, mnie to bardzo boli
A jak wstanę jak jeden polityk co hymn
wyryczał były inne słowa, melodii
żadnej,charczał jak z pod garnca
ja mimo głuchoty ze śmiechu pękał
jak się wielki polityk nad POLSKIM Hymnem
znęcał
Autor: slonzok (autochton)
Bolesław Zaja
Komentarze (7)
Do bry wiersz.Pozdrawiam
Witam. ciekawy wiersz. sytuacja z życia wzięta, różnie
to z nami bywa...najgorsze, że niektórzy nie mają
wyczucia taktu i robią z siebie pośmiewisko...no cóż
takie jest życie. pozdrawiam i życzę miłej
niedzieli...
jaki tam wrogi ... po prostu prześmiewny
brakło słowa-dobrze- :):) w początkowej części mojego
komentarza.
Może czasem by było być głuchym i nie słyszeć tylu
złych rzeczy.Ale tak się nie da. Czasem słyszący udają
że nie słyszą, widzący że nie widzi potrzebującego
pomocy. Świetny wiersz.
Dobry temat wiersza. Czuję troszkę ironii. Ty Jeden:-)
. Miłego Bolesławie :-)
muszla dużo widziała, z przyjemnością przeczytałam*
pozdrawiam