muzyka przetraconego karku
modlę się do ikony, z ukrzyżowanym
graffiti.
ernesto, la poderosa i błysk w oku
rewolucji.
biorąc w posiadanie oddech wenezueli i
peru,
granice południowego piekła. w podroży po
szatana.
w slamsach, wydłużona krzepliwość i ludzie
przypominający bezwarunkowo swoje
przedmioty.
uciekłem z leprozorium, gdzie czaiła się
wolność,
przed nadejściem upragnionej pory
deszczowej.
pieszo. przez uliczne inferno i upadłe
cmentarze,
kołysząc sennie położnych, odbieram życie.
trzymam ręce w górze jak relikwie kultu
jednostki.
rytm wybijany na werblach, grają milionom
martwych.
cerber przenosi w zębach czas. jak
szczenię,
z wytartym szczęściem, tatuowanym na karku.
piaskowa droga cofa słowa w niepamięć,
i jest już tylko cisza, definiująca moje
pokolenie.
Komentarze (4)
Bardzo mi się spodobał ten wiersz, zupełnie inny niż
wszystkie poprzednie w temacie, chociaż jest ten Twój
stały element bunt przeciw złu.Obrazowo przeciw
szalonym ideologiom i ideologom. Ten trąd do dziś się
pleni i niestety szatan jest często idolem.
piękny wiersz. miło było poczytać. ciekawe
odniesienia. pozdro :)
człowiek w innym kontekście. Prawdziwa odmiana.
Pozdrawiam
cze ŚĆ Che , Ernestom - wara opada przy takich
opadach : - que cojones, por favor,nada -!carajo!