Mydlana niedziela
W sobotę srebrem się zaczyna
Nowela rzewna i przeklęta,
perli się w pocie oczekiwań
skóra koronką owinięta.
Bańka mydlana i tęczowa,
podwójnym szczęściem rozmarzona.
Do poniedziałku traci wątek
W oczach niebieskich zapatrzona.
Wieczór zdławiony i samotny
myśli przychodzą podejrzliwie,
zalany woskiem świecy płomień,
na przyjście czeka niecierpliwie.
Dręczy mnie ranek opętany
co ptasim skrzydłem świat osłania.
Ze zlotą grzywą rozczochrany,
Promieniem swiętym mnie dogania.
Leżę w porannej mgle spowita
Cicha, w powszednie sny odziana,
A na tapecie znów się kiwa
Niedziela cicha i mydlana.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.