Myśliwce Słońc
Wolę PiSiorów od Platfusów
chociaż ciężko wróżyć z fusów.
Częściej jestem bogo-nie-bojnistą.
Niż śmiercio-nie-bojnistą.
W sumie ponurą glistą.
Teraz aura się poszerza.
Wszechświat przemierza.
Pojęcia.
Nie-do-pojęcia.
Czystość.
Tak, chyba to nie jest nieczystość.
Z pewnego punktu widzenia.
Zależnego od składu... jedzenia?
Picia... - oooooj!
Tego było sporo!
Przeżycia
nie do opisania
kiedyś bachorom.
Ale życie.
Puk-puk.
Stuk-stuk.
Być
Być.
Być.
Lepiej być, niż nie być.
Ale jest jeszcze całość.
Ta cała galeria bytów
od których nie mam szans
dostać żadnego wesołego
Alleluja.
I latają mi koło...
Ale wiecie, co?
Miało być o czystości!
No to niech w końcu na monitorze
zagości.
O! Idę po ścierę
lub mopa
by było epicko i ekscentrycznie.
Żyje mi się fantastycznie.
Tobie też życzę dobrze
czytelniku.
A teraz idź.
Albo siedź dalej.
Nasienie swe
w dół Ziemi nalej.
To będzie Twoja spuścizna.
Nikt się do głupoty nie przyzna.
Nigdy nie tak do końca.
Myśliwiec leci w stronę Słońca.
Komentarze (3)
... no to masz ode mnie lewackiego plusa ;-)
Udany wiersz Pozdrawiam
Nie moja bajka, nie mój ulubiony styl ale treść o
przebudzeniu każe mi napisać - tak, jestem ZA.