Mżonka
Ach gdybym ja był moją żoną,
Pończoch koronką bym zanęcał,
Do męża lgnąłbym co i rusz
I smyrałbym zarostu plusz,
Migreną bym się nie wykręcał.
Ach gdybym ja był moją żoną
To takie bym wyczyniał rzeczy,
Że mąż klangorem zionąc z płuc,
Brew strosząc, jak indiański wódz,
Od nieszczęść by się ubezpieczył.
Ach gdybym moją był małżonką,
To byłoby mi ze mną cudnie;
Niedyspozycję, gdybym miał
Potrwała może by pół dnia-
I to jedynie przed południem.
Ach gdybym moją był małżonką
Byłbym zaradny, jak minister-
W przepierce ręcznej trąc dessous
Podziwiał męża bym IQ
W formie przepięknej i strzelistej.
Ach gdybym ja był moją żoną
Nie ciskał w drzwi bym cukierniczką,
Nie mówiłbym „Coś wreszcie
zrób”,
Zawczasu bym zamykał dziób-
Wręcz żoną był pantomimiczną.
Ach gdybym ja był bakłażanem
Miałbym kochanki pośród marchwi,
W skrzyneczce obok mógłbym stać,
I pieścić je w ich jędrną nać
I niczym już bym się nie martwił.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.