na dobranoc
Rozrysowane szkielety
tańczą wieszakami
po plecak spływa kropla
a dokoła mnie tak zimno
oddechem głuchej ciszy
śpiewa drewniana podłoga
źrenice zbyt wielkie by widzieć
czy jest ktoś za drzwiami?
w łomocie serca rozbijam
na setki na tysiące myśli
trzeba dotknąć nogą dywanu
ocalenie na wyciągnięcie ręki
w kakofoni własnego lęku
kulę się w roztrzęsionym ja
a ich oczy śledzą moje kroki
...pustka...
elektryczne światło
zabiło demony nocy
dosnu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.