***...na granicy snów i jawy
Na granicy snów i jawy
Deszczem spadły pomarańcze
Ja unikam ich jak gradu
Ja unikam, ja nie tańczę.
Lawirując, klucząc w pląsie
Wbiegłem w senną łąki cisze
Tu na skrzydłach wielobarwnych
Stado żyraf się kołysze
Tutaj tygrys pośród trawy
Gra na skrzypcach Czajkowskiego
Obok niego przysiadł wiatr
Pewnie słucha tego.
Nagle dzwonki, co to? Co to?!
Konie? Powóz? Z chmur, z obłoków?
Z kozła niedźwiedź do mnie krzyczy
- Dalej, prędko! Zaprzęg gotów!
Ledwie wsiadłem, strzela z bata
Zryw wynosi nas pod niebo
Wiatr we włosach, słońce w twarzy.
Cichną dźwięki Czajkowskiego.
Coraz szybciej pędzą konie
Świat się wokół w smugi zlewa.
- Zaraz! Czekaj! Gdzie mnie wieziesz?!
On nie słucha mnie... On śpiewa???
I tak pędzę, z tym szalonym
Mym woźnicą pomylonym
Poprzez smugi, sny, marzenia.
Wciąż przed siebie... Bez wytchnienia.
;0)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.