...na krańcu bez dna...
pomimo przeszkód
Patrzyła na Niego,głębię jej duszy
Bez łez i smutku czekała aż wyruszy
W podróż jego życia,do świata do ludzi
Gdzieś,gdzie już nigdy przy niej się nie
obudzi
On czekał na słowo,jeden gest,cokolwiek
Miał nadzieję ,że go powstrzyma,coś
powie
I choć pakował wszystkie swoje rzeczy w
ciszy
Jego dusza była głośno..jego dusza
KRZYCZY
Uciec...krzyczeć...polec...paść...
Miała nadzieję,że jednak zostanie
Powodu kłótni nie jest w stanie
sobie przypomnieć,przecież go Kocha
Więc czemu teraz,pomimo tych lat
On nagle odchodzi,niszczy jej świat?
Może już nie kocha,przestał nagle
Może coś się stało,musi rozwinąć żagle?
Lecz on ją kocha,pragnie zostać przy
niej
Przy głębi swego życia,sensie,pragnieniu
Już miał wychodzić ,ale opamiętał się
I ona położyła mu dłoń na ramieniu...
Dziś znowu razem,żyją pęłnią świata
Odchodzi uroda,mijają lata
Lecz wciąż ze sobą.Wciąż odnajdują sie na
nowo
Kochają..pragną..
to miłość wywalczyła
miejsce w ich sercu głęboko wyryła..
to miłość
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.