Na mieliźnie
Rabaty kwitły jak oszalałe,
serce nie czuło wybuchu wiosny.
Przyziemność bielmem zasnuła oczy -
świat był w euforii, ja mniej radosna.
Ptaki ścieliły gniazda dla młodych,
gody zdradzały radosne trele,
a ja zwijałam żagle – kopnęli –
słusznie, niesłusznie. Znaczysz
niewiele,
kiedy okruchy pod stół rzucają,
a miejsce liche, bo na drabinie
istnieją szczeble, a te na górze
piastować możesz, kiedy wypłyniesz.
Już lato w pełni, tkwiąc na mieliźnie
szukam rozwiązań - ciążą powieki-
karku nie złamią, jest we mnie siła.
Czekam jesieni. Odlecą ptaki.
Komentarze (53)
przypływu szczęścia życzę i pomyślnych życiowych
wiatrów
Ciekawy wiersz...
Pozdrawiam serdecznie :)
Przypłynie fala i uniesie z mielizny. Serdeczności.
bardziej smutno niż ironicznie. Pozdrawiam :)
/chyba 'niesłusznie' razem/
Witaj Celinko po dłuższej przerwie. Powróciłaś z
mądrym wierszem, wszystko przed nami i nie ma żadnej
pewności, co czas przyniesie. Pozdrawiam serdecznie:-)
jesień życia jest wspaniała u mnie jeszcze nie nastała
Dzięki. Ja chyba czekam na te zmiany w konkretnym
kierunku. Mam nadzieje na jesień.
Ciekawy wiersz. Ja zawsze do nowego roku, by od
początku... Pozdrawiam