Na placu wiatrów słyszeć będę...
Wracałem z cmentarza w pogodny dzień,
słońca było tyle, ze przypominało miesiąc
kwiecień..
Rozglądałem się w śród tych co zapalali
znicze,
patrzyłem na spotkania rodzin
Uciekłem na chwile ku myślom,
że zaczynamy się starzeć i każdy z nas
przypomina sobie teraz,
że miał matkę, ojca i rodzeństwo.
I że ma dwie nogi, podobnie jak ptak i
umysł na miarę tego, czego dokonał,
talent na miarę tego, co roztrwonił.
Dobrotliwa natura szkli i szkli w nas już
okna
matowymi szybami,
otula uszy, by nie chwytały obelg,
złorzeczeń i wyrzutów.
Tylko wewnątrz to nie cichnące
palenisko,
gdzie mali kowale
wykuwają w płomieniu nadziei
nie fałszowane monety, i
ten jasny pokój, w którym moja siostra
jako mała dziewczynka
szuka pod fotelem zgubionej piłki.
W głowie myśli powstają i pewnie się nie
mylę,
że i ja jestem tutaj tylko krótką
chwilę.
Stałem i nadal stoję na brzegu
skąd panorama z widokiem na piękno i
szarość skał,
będę nad urwiskiem czekał i nadal stał
Spadają na mnie liście które cmentarz
ozdabiają
Szeleszczą pod nogami,
jestem jak ten liść,
spadając zawodzi natury łzami.
Na placu wiatrów słyszeć będę pieśń
smętną,
czas przemijania,
kto tęskni do umarłych, żywych opłakuję,
dalsze życie w nas zapisuję.
Wracałem z cmentarza w pogodny dzień,
życie pobiegnie dalej jak co dzień
Autor:slonzok –
Boleław Zaja
Komentarze (5)
Fajnie się czyta:)pozdrawiam cieplutko:)
Piękny wiersz o osobistym klimacie.Pozdrawiam.
Bardzo wymownie o samotności i ze smutkiem. Daje do
myślenia, a patrząc na porę publikacji to tym bardziej
wprowadza w taki nostalgiczny i... nastrój :)
nostalgicznie ale pięknie Bolku
ano pobiegnie nie ma na to rady