Na poligonie
Ciąg dalszy wspomnień odcinek VIII
Na poligonie na ćwiczeniach,
kadra się bardzo jakoś zmienia.
Chce nam pokazać tężyznę swoją.
Chłopaki jednak się nie boją.
Spanie w namiotach, ciągły ruch
wyostrza u nich tylko słuch.
Wtem Zdzicho wpada, alarm ogłasza.
Noc zatem będzie dziś nie nasza.
Drze się przy wejściu: Na samochody !
Znowu zabawa myślę w podchody.
Chociaż na dworze ciemno jest,
kapral właz szczelnie zasłania fest.
Auto wnet rusza polną drogą.
Saper przybiera minę srogą.
Na azymut* to ćwiczenia.
Teren wiecie się wciąż zmienia.
Mapę wręcza każdej piątce,
Choć u wszystkich oczy śpiące.
Po godzinie tak krążenia
pierwsza grupka lokum zmienia.
Robią ledwo parę kroków
i znikają w gęstym mroku.
Wóz zaś rusza w dalszą trasę
wioząc dalej tyłki nasze.
Po kwadransie jednak staje
serce się nam wszystkim kraje.
No bo jak to w środku nocy
ledwo widać coś na oczy.
Jurek burtę przeskakuje ,
za nim reszta w dłonie pluje
Już na ziemi wnet stoimy.
Dziwne — nic się nie boimy.
Mamy przecież kompas, mapę,
ja się lekko w głowę drapię.
Mówię — choć jesteśmy w lesie
echo, psów szczekanie niesie.
Tam jest przecież jakaś wioska,
a z niej droga dalej prosta.
Kompas, mapę — więc chowamy,
i na słuch do wioski gnamy.
Poprzez krzaki, chaszcze leśne
krzyknęliśmy jednocześnie.
Patrzcie, tam w oddali,
światło się w chałupce pali !
Ja zapukać mówię mogę.
Spytam ludzi się o drogę.
Pukam lekko, zamek zgrzyta..
Ten nie błądzi, kto się pyta.
Jak dojść panie na poligon ?
Prosto w lewo, poprzez wygon.
Grzecznie drogę wytłumaczył
kiedy wszystkich nas zobaczył.
Mówię — mam ja propozycję.
Biorę wszystkich pod ambicję.
Gdy krok trochę wydłużymy
przed kapralem powrócimy.
Rekord drużyn pobijemy .
Jeden krzyknął ! Pobiegniemy ?
Jaja zróbmy kapralowi,
niech się trochę on pogłowi.
Więc biegniemy w równym rytmie
Wolniej, nieraz któryś krzyknie.
Więc zwalniamy i idziemy.
Zaraz przecież tam dotrzemy.
Las się proszę już przerzedza.
szkółka leśna, znana miedza.
Patrzcie tam dziadzisko mieszka
a tu na poligon ścieżka.
O ! Namioty nasze stoją.
Chłopcy trochę się i boją.
Co na rekord kadra powie.
Wyjdzie, czy nie, nam na zdrowie?
Jurek idzie powrót zgłosić,
o spoczynek szarżę prosić.
Więc melduje sierżantowi.
Już jesteśmy cali zdrowi.
Jak to ? Z azymutu wróciliście ?
Zuch chłopaki rzeczywiście.
Do rozkazu wpisać każę.
Po nazwisku wszystkich wskażę.
Mongoł dotrzymał słowa.
Jego była już w tym głowa.
Honorowym był żołnierzem,
myślę tak gdy w domu leżę
Urlop wszyscy dostaliśmy.
O tym jak go spędziliśmy
Może kiedyś wam opowiem —
Mnie nie wyszedł on na zdrowie.
Ćwiczenia na azymut* — marsz do celu
według mapy na określone punkty.
post scriptum
I tak nadeszła złota jesień Roku Pańskiego
1969. Każdy z nas otrzymał bilet w jedną
stronę oraz chińskie pióro ze złotą
stalówką jako nagrodę za wzorowo pełnioną
służbę. Znaczy się jak każdy to każdy czyli
i ja znalazłem się w tym gronie
szczęśliwców. Kto i jak je później
wykorzystał a to już było indywidualną
sprawą każdego z nas.
Komentarze (10)
Świetne te wspomnienia.
Super opisałeś swoje przygody i zycie w wojsku :)
Jak widać pióro ze złota stalówką obudziło wenę i
wydało złotopokłosie :)
Pozdrawiam z usmiechem :)
Świetna przygoda. Spryciarze z Was. Pozdrawiam
Czytam z zainteresowaniem, przygody ciekawe.
Pozdrawiam serdecznie:)
No i znów się dowiedziałam czegoś ciekawego, czyli
czym jest azymut,
z tych wspominkowych wierszy można by napisać książkę,
tak sądzę, myślę, że byłaby ciekawa, bo działo się w
wojsku wiele, oj działo:)
Pozdrawiam :)
Melduję posłusznie że przeczytałam :-))) pozdrowienia
ciepłe Andrzeju w zamian zostawiam i + ;-)))
Zawsze zaglądam z ciekawością i czytam z zachwytem.
Brawo ! Pozdrawiam ciepło :)
I widać, że pióro aż pali się do pisania :)
Pozdrawiam :)
Przygody z wojska zawsze miło się wspomina i
przekazuje potomnym :)
Pozdrawiam :)
Widzę, ze pióro ze złotą stalówką wykorzystałeś,
Andrzeju znakomicie.
Fajny wiersz - kontynuacja.
Ćwiczenia na azymut pamiętam z harcerstwa.
Pozdrawiam ciepło :)