NA SEN
Wojtkowi
Znów
Jak co wieczór
Bierzesz garść Jego kłamstw –na
sen
I popijasz własnymi łzami
Krztusisz się, kaszlesz
Prawie tracisz przytomność
Od goryczy tego smaku
Ale wiesz, że to jedyny sposób
By je przełknąć...
Potem układasz się w pościeli
Utkanej z pajęczyny własnych myśli
Z nadzieją
Że odnajdziesz zapach Jego snów
Poszukując jego dłoni
Czekasz na sen
Później zjawia się On
-By sprawdzić działanie leku...
Na chwilę urzeczywistnia Twoje sny
I odchodzi
Wraz z nadejściem świtu
-Ty zostajesz
Odliczając czas na dłoni
Oddajesz nowy dzień
By wieczorem
Znów
Wziąć „COŚ”NA SEN...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.