Na skraju
Zgarbiony, ze strachem w oczach
dążę do końca, ścieżką przegranych
na wzgórzu ostrze gilotyny błyszczy
wyczekując na kolejny koniec żywota
W ciszy, bezszelestnie, pokornie
resztkami sił i chęci się toczę
ku spełnieniu, jak kropla w kałużę
jak łza za łzą wolno z oka - wypływam
Jeszcze noc, krańcowe minuty i cios
ogłuszenie - niemy krzyk, nieświadomości
wrota otwierają pośpiesznie szansę,
Przecięty sznur, wrzask i nic, nicość
Ani łzy najmniejszej nie będzie widać
o tego co zniknął nikt nie zapyta
Komentarze (4)
przeczytałam ze smutkiem, dobry wiersz, pozdrawiam
Popraw "łza za łzą" w drugiej zwrotce. Zjadłeś literkę
a. Pozdrawiam;)
Witaj,,porusza przekaz,,wartościowy
wiersz,,pozdrawiam++++++++
Pierwszy wiersz, jaki dziś czytam i...muszę przyznać,
że mnie zafascynował. Bardzo udane metafory, ostatni
wers, konkluzja - wieńczy dzieło. Kupuję na pniu
frazę: "jak łza z łzą wolno z oka - wypływam". Całość
bez zarzutu. Poczytałam z przyjemnością. Pozdrawiam
niezwykle serdecznie:))