Na skraju lasu.....
Nadszedł czas grzybobrania...Zabrałam koszyk, wygodne buty i uśmiech na drogę. Grzybów pełen koszyk, czas na odpoczynek. Przysiadłam na pniaku...
Aromatem lasu rozgrzane powietrze...
Wystawiam twarz do słońca złocistego
co mruży mi oczy, zamyka powieki
zmarszczek tysiąc przynosząc w
prezencie.
Zapachem skoszonej trawy malowane
wiatru leciutkie smagnięcia
pieszczą delikatnie policzki rumiane
w błogim uśmiechu na moment zatrzymane.
Wznosi się lekkość ponad łąką
wciągam ją głęboko, z rozkoszą,
przysiadłszy obok świerszczy śpiewu
zachwycam się wrzosów fioletem.
Pośród borowiny, prawdziwek
chwali się pięknym kapeluszem
opalając promykiem wrześniowego słońca
truchleje na myśl o marynacie.
Jeszcze rozbrzmieje świergot ptaków
umili chwilę, w zadumę przemieni,
jesienny spacer rozmarzy mi myśli
będę go pamiętać do przyszłej jesieni.
Komentarze (2)
Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam
Piękny wiersz o grzybobraniu ,na czasie