Na smierć ks. prof.zw. Z. Łyko
Pochowany w Alei Zasłużonych, odznaczony 8-ma orderami przez 3 prezydentów Polski. Cześć jego pamięci.
Nie płaczcie po bohaterze i nie rońcie
łez
Żegnamy naszego profesora zwyczajnego
Strudzonemu życiu w końcu przyszedł kres
Nie wiemy jak będziemy dalej żyć bez
niego.
Bogu i ludziom, miłość okazywał w życiu
Służył Bogu wiernie w szeregach
kościoła.
Pomagał współwiernym w równych praw
zdobyciu.
W czasach trudnych zdawało się, że nie
podoła.
Był Prymasem, prowadził kościół
Adwentowy
Buł strażakiem co gasił płomienie
niezgody.
Znużonym kolegom nieść pomoc był gotowy.
Nie zważał nigdy na własne niewygody.
Zazdrośni mówili: 'on jest nie do
zdarcia'
Niechętni pomniejszali jego wielki
dorobek
A on, pomagał wszystkim, nie szczędził
poparcia.
Żył dla Boga i bliźnich to jego
nagrobek.
Nigdy nie pchał się na władzy fotele
Pomagał chętnie tym co 'przy żłobie'
siedzieli
Przewyższał kolegów na dużo na wiele.
Jego szlachetność od innych go dzieli.
Jego pisma i przykład wieźć będą nas
długo
Służył nam wiernie jak wódz, wciąż na
przodzie
Nie poniżał się walką o wpływy, był
sługą
Jemu, miłość wiernych i wieczność w
nagrodzie.
Pomimo swej śmierci on nas wprzód
popycha
Nie płaczcie przyjaciele, on wciąż mówi do
nas
Swym życiem pokazał, służba lepszą niż
pycha
Jego przykład będzie żyć dalej...nie
skona.
Z cyklu ku pamięci ks.prof.zw. Łyko
Komentarze (7)
Ludzi wielkiego formatu jest mało. Jakże często wnoszą
w nasze życie fundamentalne zmiany, Nadają kierunek
naszemu rozwojowi, wnoszą tyle pozytywnych czynników
do naszego życia, wiedzy i doświadczenia. O ile
bylibyśmy ubożsi gdybyśmy nie spotkali ich na swojej
drodze. Czasami dopiero po latach uświadamiamy sobie
ich Wielkość (oczywiście poprzez porównywanie z cała
rzeszą naszych znajomych bliższych i dalszych).
Miałam to szczęście spotkać takich wspaniałych ludzi,
którzy są mi w jakiś szczególny sposób bliscy.
Nie znałam Profesora, ale skoro mówi się o nim tak
dobrze, oznacza, że był wart poznania i szczęśliwi są
Ci, którym to było dane.
W ciszy i skupieniu oddaję hołd Jego pamięci.
Tak się składa, że znałem prof. Z. Łyko i jego
rodzeństwo - Jonasza i Zofię. Później, miałem nawet
możliwość słuchać jego wykładów - kierował katedrą
filozofii, etyki i socjologii w ChAT, a także wykładał
w WST w Podkowie Leśnej. Umarł nagle po powrocie do
domu ze spotkania z prezydentem RP. Na prawdę szkoda!
Jeśli ktoś poświęca życie innym ludziom to na pewno
jest godny poświecenia mu wiersza. Pozdrawiam.
Nie znałem Profesora, ale sądząc z tego, co piszesz, a
Skaut potwierdza, był wielkim człowiekiem, który
pewnie dobrze zapisał się w pamięci wielu ludzi.
Pięknie o nim napisałeś-to prawda był wielkim
człowiekiem a zarazem skromnym.Z jego wykładów można
było wiele wynieść i się nauczyć-trzeba było go tylko
dobrze słuchać.Zamyśliłam się troszeczkę nad słowami
Twojego wiersza-umiesz trafić w samo serce-Pozdrawiam
serdecznie Leonidzie.Miłego dnia życzę.
każde życie wymaga zadumy, - życie ludzi szczególnie
zasłużonych -wymaga zadumy szczególnej.Bardzo udana
elegia.
Wzruszyłem się. Wykładał mi ten skromny człowiek
filozofię. Masz rację. Był to człowiek wielkiego
formatu, przepełniony pokorą i spokojem. Nigdy nie
zapomnę jego wykładów, na nich człowiek się nie
nudził. Dzięki niemu tak bardzo polubiłem filozofię i
nauczyłem się rozważać własne życie. Dziękuję
Leonidzie za chwilę zadumy.