na spacerze
mijaliśmy kiedyś razem
dwie wieże małego kościółka
co miał chyba lat trzysta
zepsutą rynnę, co stała wygięta
i sczerniałe ściany
(bo kiedyś był pożar, co go na szczęście
gasili)
a pod starym dachem płoche gołębie
pisklęta
i w oknach stare szyby
które na wiosnę wybili
mijaliśmy tak powoli, bo nagle zwolniłeś
a w drzwiach była wyłamana deska
spojrzałeś z uśmiechem
- tak ciepło spojrzałeś
i rzekłeś półszeptem:
„tam mieszkam...”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.