Na szczycie
Zaglądasz pod mój płaszczyk wstydu
jak przedszkolak
ciekawy inności dziewczynki
Niecierpliwie drżącymi dłońmi
zrywasz guziki
chcąc przytulić sie do aksamitu ciała
Kurczowym uchwytem
czerpiesz siłę z moich rozdziczałych
włosów
głaszcząc zachrypniętym oddechem moje
zmysły
Satynowe ciepło wślizguje sie pomiędzy
nas
z zazdrością patrząc
na soczyście skurczone ciała
spazmatycznie wibrujące w rytm życia
Spocone podniecenie
wyzionęło ducha
bo właśnie narodził sie w piersiach krzyk
…
Przekrwione wargi nasyconych ust
spotkały sie na szczycie
I wyobraźcie sobie, że to wszystko ... fantazja :)
Komentarze (4)
Te soczystości... Nagle ...Gorąco się zrobiło.
Ciekawie napisałas ten wiersz o miłości ,soczyście
skurczonych ciałach i o uniesieniu podczas
szczytowania.+
Piękny, zmysłowy wiersz, rozmarzyłam się a jestem sama
w domu;)Pozdrawiam
Podoba mi się. Musiałaś tam być! +. Powodzenia!