Na ucieczkę... przebudzenie......
Gdy umiera moja nicość zapłakana
Ciało skaprawione pada na kolana
Chce krzyczeć i milczeć już nigdy nie
musieć
Bezsilna jak kukła lecz daleko uciec...
I już więcej nie oglądać się za siebie
Zapomnieć tą przeszłość potępiona w
niebie
Zamykam oczy bo chyba nic nie widzę
Byłam taka dumna... a teraz się wstydzę
Chcę już zwinąć łzami poplamione
skrzydła
Nienawidzę... rzeczywistość już mi
zbrzydła
Ale chwilę jeszcze zanim się skrusze
List z wspomnieniami napisać do was
musze...
I wszystko dla ciebie żebyś nie
wiedziała
Żebyś tylko nigdy nie zapamiętała...
---
Miałam nieprzenikniony żal .Tak
miałam...
Jakże trudne było w to uwierzenie!
Pomimo, że jeszcze nie zapomniałam
To łzy odepchnięcia zmyło przebaczenie.
Słowa... wszystkie me słowa wymawiane
Razem łatwo losowi czoła stawiać!
Nic nie było w zwierzeniach ukrywane
Więc czemu dziś nie umiemy rozmawiać?
Stoimy po dwóch stronach... ustawione
Jak groteskowe kukiełki w teatrze.
I patrzymy na siebie utęsknione...
Czy czas bezlitosny może to zatrzeć?
Czy uda się nam to wszystko zapomnieć?
Wciąż o to pytam zabłąkanej siebie
Zamykam się czekając nieprzytomnie
Na ucieczkę... przebudzenie... na...
Ciebie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.