Na wspomnieniach fali
Dziś nadchodzi noc sobótkowa;
znaleźć kwiat paproci,
trudność nie nowa,
i aż mnie korci żeby spróbować.
Ale jak w ciemności
chodzić po lesie,
gdy tyle nieprawości
biały dzień nawet niesie.
...
Gdzie ten czas,
gdy dwie 13-to latki
o zmierzchu opuściły...las
zamartwiając swe matki.
Chociaż mamy się nie niepokoiły,
iż coś złego z nami się stało
tylko, że gdyśmy zabłądziły
nałaziłyśmy się niemało.
Każda ścieżka w lesie kręta,
dzieci nęka głód – matki
biadoliły.
A dziewczęta w prawdzie bez jagód,
ale całe w humorze wróciły.
Pięćdziesiąt siedem lat mnie dzieli
od opisanej wyżej niedzieli...
A dziś nawet, nie mogę na łące
zerwać kwiatków pachnących;
by uwić z nich wianek i puścić na wodę
jak zwyczaj każe i J a n e k także.
„Nic to”, że w trawie są
kleszcze
i pokrzyw cały pęk!
„Zło czai się wszędzie”
Nie wiem jak długo jeszcze,
trapił nas będzie l ę k.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.