Na wzgórzu
Dlaczego zawsze śmiejesz się do łez
gdy patrzysz na zachód słońca
Mówisz wtedy
skończył się dzień co miał trwać bez
końca
co dawać miał wiarę, nadzieję i miłość
A w jednej chwili wszystko się skończyło
Dlaczego płaczesz ze wzruszenia
Gdy kończy się film nocy
Kładziesz się wtedy spać, powiadasz
Gwiazdy dryfują po drugiej stronie
świata
I tam też księżyc mrok nocy rozjaśnia
Gdzie sięga tylko ludzka wyobraźnia
Oczy Twoje takie puste są miejscami
Niczym pusty pokój, puste białe ściany
Od których odbija się strach i
przerażenie
Czasem smutek, żal i ta nieznana próżnia
Mam wtedy wrażenie, że na wszystko za
późno
Jakby skończyło się Twe istnienie
Nie słyszę, ale czuję, że czasem mnie wołasz Lecz usta Twe otwierają się w niemym krzyku Nigdy nie prosiłaś o pomoc Ale powiedz chociaż słowo A zobaczysz co zechcesz, choćby zachód słońca A śmiech Twój przerwą jedynie łzy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.