Na złość
Nigdy nie umieram rozrośnięta
w sobie do granic własnego ciała
nie uciekam w wewnętrzny niebyt
który zbiera się we mnie kroplami
rosy ściekającymi po udach
Jakby przerysowany ból
czerwoną kredką na czerwonej kartce
niby takie oczywiste
a widzi to tylko malarz
-inni powiedzą sztuka
bezsprzecznie powinnam
a jednak nie muszę
sama zgubiona w dniu dzisiejszym
bawię sie w kotka i myszkę
teraz to juz każdy mnie zrozumie
nic trudno-miało być dobrze
szkoda, że czytasz wszystko od tyłu
jak wczorajszą gazetę
pomięta palcami umazanymi w maśle
właśnie na tym skończę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.