Naćpany Anioł Stróż
Kolejny dzień minął okropnie
Znowu byłam taka samotna
Mój Anioł stróż mnie opuścił
I chyba nigdy już nie wróci
Bo mój Anioł Stróż nosi glany
I od rana do nocy chodzi naćpany
Narkotyki porwały go do piekła
I ostatnia moja nadzieja uciekła
Powiedzcie – jak żyć bez anioła
stróża?
Czy kogokolwiek los mój wzrusza?
Wasze Anioły noszą okulary do czytania
A mój – taka pokraka w ubłoconych
glanach
Ciągle mu tylko w głowie
Panienki i ćpanie
Co go to obchodzi
Że jego podopieczna sama zostaje
Ja mogę prosić ja mogę płakać
On nie przestaje do metalu skakać
I śmieje mi się w nos
Że taki już poetki los….
Nie wiem jak go nawrócić
Czy posłać na terapię
Czy za drzwi wyrzucić
Może jakieś zażalenie do nieba
złożę…
Tylko czy tam ktoś mi pomoże?
:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.