Nadchodzi zima
Przez półprzezroczysty papierowy skrawek
nieba
Widać każdorazowo to,
Czego zmysły nie nagrywają mechanizmem.
W ciemnej celi zasiadasz na tronie,
Królujesz sobie i kilku szczurom,
Czerń sklepienia piekielnym się zdaje,
A umysł świdruje podniecenie…
Narzekam na ład bo to nie wszystko,
Nie obchodzi już nawet wdech,
Ani te wszystkie odruchy bezwarunkowe,
Tudzież przestrzeń na rzeczywistość
skrojona,
Wymalowana farbkami kalekiego dziecka.
Nie płacz, przecież to tylko farbki!
Zamknij pysk bo nie mam cierpliwości
więcej.
A za oknem celi puch biały
Wiruje setkami tysięcy nut wiatru,
Ląduje i znów podrywa się z entuzjazmem.
Płynie muzyka na zewnątrz a ty zastanawiasz
się.
Dlaczego nie mnie to się przydarzyło?
Uwiązany do pragnień i marzeń,
Bez poczucia człowieczeństwa,
Bez przerwy na kaszel,
Bez czucia.
Bez nikogo aspołeczny typie,
Lepiej wódką rzygać
Niż samotnością.
Komentarze (2)
Ty, Ty...Ty - ja jeszcze na wczasach nie byłem....
Słowacja mnie czeka, a Ty tuz zimą mi..........masz tu
punkta i odwołaj to......i tak zresztą całego nie
przeczytałem bo za długi
aż mi się zimno zrobiło w taki ciepły dzień...ale
wiersz ok :) pozdrawiam