Nadzieja...
Zajmujesz po raz kolejny
to krzesło przy oknie.
Siedzenie już wybite
przez ciągnące się godziny.
Wpatrujesz sie w okno
i zastanawiasz
co kryje ta ciemność przed tobą.
Twarz oświetla ci słaby płomień
świecy.
Wydziela zapach
tak bardzo przez niego lubiany.
Tęsknota
zbyt długo dręcząca
Słów
wiele niedopowiedzianych
Łez
tak wiele wylanych.
Kolejna nieprzespana noc
przy oknie.
Obudzi Cię rano,
zobaczy wtuloną w koc
z wypaloną świecą.
Zaschniętych łez nie ukryjesz,
nie ukryjesz podkrążonych oczu.
Kto przyszedł,
pomógł wstać
przytrzymał
ze zrozumieniem dłoń??
To ona,
jak każdego ranka
niezmordowana -
Nadzieja...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.