Nadzieja
Szukam wsparcia w drugiej osobie
Lecz czy aby niepewno dobrze robie
Jak na razie tylko sam dla siebie
Musze żyć w ziemskim piekle
Sam już nie wiem czy to moja wina
Że taki jestem taka cecha trzyma
Ciężko się otwieram przed innymi
Lecz czy to wada czy to mnie właśnie sili
Sam w pustym pokoju siedzę i myślę
Czemu tak mam myślę o mym nastroju
Nie chce sam iść przez życie to jak kamień
Który ma być na samym góry szczycie
A wciąż leci a wciąż spada
Już nie jest sam już jest ich gromada
Cierpię w środku lecz nie pokazuje
Bo i po co i tak nikt mnie nie zrozumie
Być może to moja wina może świata
Który mnie tak jeszcze przytłacza i trzyma
Oj tak życie to nie kolorowa bajeczka
Tu za darmo nic nie dostaniesz nawet ciutek
mleczka
No i siedzę dalej myślę
I na kartce smutki kreślę
Może to jest moje powołanie
Jednak świata nie zmienię o nie
doczekanie
Sam dla siebie to nie dla mnie
Takie życie nie poradne
Może ktoś kiedyś mnie zrozumie
Może właśnie ty lecz ja tego nie czuje
Nie wiem czemu tak właśnie się dzieje
Że skromny cichy chłopak ma jeszcze
nadzieje
Lecz nadzieja matką głupich
No cóż może do nich należę
Może chce właśnie taki być
Bo co mi bez niej pozostanie
Tylko łzy i oczy niewyspane
Sam ja z sobą nie wytrzymuje
Chyba sam swoje życie truje
A po zatruciu jak choroba je zrujnuje
Tak no cóż szukam dalej ukojenia
Idę tam gdzie moja nadzieja
Może złe rzeczy zmienię kiedyś
W piękne wspomnienia
A w śród nich chociaż jedna osoba
Która wesprze i zrozumie
Mą ‘chorobę’ zniszczy
A serce me odtruje
mam czasami takie dni żeby to wszystko
skończyć
nie wiem polecieć do innego kraju
do własnego raju
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.