Nadzieja
Jestem manekinem na wystawie samotności.
Porzucono mnie, rozebrano.
Nie jest mi zimno, nie wiem co to
ciepło.
Już nic nie czuję.
Stoję na wysypisku, złamanych serc
bagnie.
Nie wiem jak mam żyć, wydostać się.
Powoli się rozkładam.
Tracę kolor już do skóry niepodobny.
Nie będą o mnie pisać, pomników mi
stawiać.
Nikt nie zapamięta człowieka z dobroci.
Kiedy zniknie ciało, zostanie błysk,
nadzieja,
że Boska ręka umieści mnie w jej rękach.
Może wtedy ożyję.
Poczuję ciepło.
Zaznam wiecznej miłości.
Będę żył.
Komentarze (1)
Zaciekawił mnie Twój wiersz. Niesie w sobie
autentyczność, tylko moim zdaniem, niepotrzebnie
został wypełniony dopowiedzeniami i to, co ważne,
zniknęło pod stosem zbędnych słów.
Spróbowałam (na szybko) wyrwać kilka chwastów i teraz
tekst wygląda tak:
Porzucono mnie, rozebrano.
Nie jest mi zimno, nie wiem co to ciepło.
Już nic nie czuję.
Nie będą o mnie pisać, pomników mi stawiać.
Nikt nie zapamięta człowieka z dobroci.
Kiedy zniknie ciało, zostanie błysk, nadzieja,
że Boska ręka umieści mnie w jej rękach.
Może wtedy ożyję.
Poczuję ciepło.
Zaznam wiecznej miłości.
Będę żył.
Proszę, nie obraź się za moją ingerencję w Twój tekst
:))
Pozdrawiam serdecznie :))