Nadzieja na rogu ulicy.
Tysiącom spogląda w oczy - Skrzydlata
Śmierć
On potrafi spoglądać w przestrzeń,
Oczekuje szczypty bólu,
Bólu na obojętności wyrytej w myślach,
On obserwuje ...
Wyobraźnia nie działa twórczo,
Obojętność jest wygodna,
Nie spowalnia wyścigu.
W końcu odszukał odpowiedź,
Odpowiedź na pytanie którego nie zadał.
Lecz nie była ona nadzieją, nie była
szczęściem.
Odszukał w niej odrzucenie i pogardę.
Teraz już nie musisz miażdżyć mi kości,
Już nie musisz deptać moich piór,
Zabiłeś mnie jednym spojrzeniem!
Ja nie istnieje dla ciebie,
Jestem ziemią, trawą, wszystkim co nie
istotne.
Wbiliście moje skrzydła w piasek,
Przybiliście gwoździami...
Teraz niosę to co mnie przerasta,
Zdrada boli ... tak strasznie boli.
Zamykam moje oczy bo nie chce już mieć
nadziei.
Nie chce być ślepy na wasze oczy,
Nie chce być niewidocznym w waszym
spojrzeniu,
Wole zamknąć oczy i być ślepym dla
istnienia.
Ciemnością spogląda w nicość –
Skrzydlata Śmierć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.