nagość i pustka
nie wyrośliśmy jak
na dłoni kaktus
wydały nas pola
z których skowronki
się podrywają
nadzy bez obaw
z twarzami jutra
że dobre
skoczyliśmy w przepaść
gdzie ogień ogrzewał powietrze
gdzie wodogrzmoty huczały
nie baliśmy się
nie wstydzili płonącej chwili
poruszania drgawek spęcznień
do nas należał czas
pierzchł jak spłoszony owad
raz po raz odradzał się lęk
przed rozszczepieniem oczu
przed odczytaniem prawdy o sobie
głód ognia
o nim (nie) zapomnieliśmy
Komentarze (19)
Tego rodzaju ogień, niech płonie jak najdłużej,
pięknie, niebanalnie o miłości, pozdrawiam serdecznie
:)
bardzo ciekawy przekaz
Pozdrawiam :)
Ciekawa refleksja w tym pięknym i melancholijnym
wierszu:-)
pozdrawiam
Piekna melancholia.
Pozdrawiam:)
Miałem już przyjemność przeczytać.
Pozdrawiam. :)
O, jaka cudna melancholia!
Pozdrawiam Szatynko :)
Zmysłowo wyrażona miłość.
Rozbudzasz wyobraźnię czytelnika.
Pozdrawiam.
Marek
Może czas wrócić na te pola?...:)
Piękna melancholia!
Pozdrawiam Szatynko :)
Witaj.
Piękna ewolucja miłości.
Pozdrawiam.:)
Ciekawa refleksja.
Pozdrawiam
Pięknie.
Melancholia skłaniająca do refleksji... bardzo
obrazowo. Podoba mi się :)
Mgiełka
Anno
Dziękuję.
Znikam. Sunia domaga się spaceru. Pozdrawiam
wszystkich serdecznie.
Mgiełka
Anno
Dziękuję.
Znikam. Sunia domaga się spaceru. Pozdrawiam
wszystkich serdecznie.
Pięknie o miłości. Pozdrawiam :)