najbrzydsza pora roku
to będzie krótka historia,
a nawet zagadka
taki dla rozjaśnienia szarych komórek
rebus lub gratka
słonko świeci i roztapia
ostatnie pryzmy śniegu
przechodnie rozdeptują
psie odchody w biegu
chodniki zakwitły milionem
petów i zapałek
samotnie wystają puszki po piwie
spod parkowych ławek
na środku rynku
wielka kałuża
kilku pijaków
się w niej nurza
upojeni blaskiem słońca
doczekali się białej Zimy końca
po bałwanie zostało tylko kilka
węgli i marchew zwiędnięta
to ta pora roku... no... Wiosna
ogłosiła swe prawo, które zwie się vendetta
i mści się na czystej
puchatej Zimie
lecz i Wiosna przekwitnie
lecz i ona minie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.