Najdroższą marynarką
Z wygranym na loterii kuponem biegł,
biegł przez całe miasto ledwie wyhamowując
przed przechodniami, okręcając się wokół
słupów
biegł tak szybko jak pozwalały mu mięśnie
do krawca po swój pierwszy prawdziwy
garnitur.
Myślał "Teraz będę wyglądać na dostojnego
dżentelmena!". Krawiec pobrał od niego
miarę, dobrał najlepszy materiał do
szykownego ponadczasowego kroju.
Z rosnącym podekscytowaniem udawał się do
pracowni na przymiarki aż wreszcie wyszedł
w wymarzonym ubraniu.
Odwiedził w nim wszystkie najznamienitsze
miejsca w okolicy. Chciał, aby każdy go w
nim podziwiał.
Bywał w nim tak często jak tylko mógł.
Gdy przychodził do domu, bez względu na
zmęczenie, czy upojenie odwieszał go i
chował w pokrowcu do szafy.
Z czasem zaczął mu się nudzić, ale wciąż
był najlepszym, co mógł na siebie
włożyć.
Garnitur doskonale służył mu już przez
długi czas, aż pokrowiec na dnie szafy
przykryła podróżna torba.
Kiedyś wrócił rzucając mnie niedbale na
krzesło
a byłam jego najdroższą marynarką...
Magdalena Gospodarek
Komentarze (8)
Bardzo, bardzo wymowne.
tak czasami bywa .. że krawiec dobrze skroi materiał
.. a z czasem właścicielowi garnituru wagi przybywa ..
Bardzo przykre.Pozdrawiam:)
ładnie, acz smutno...brzydko jest rzucać marynarką:)
pozdrawiam
Smutno, acz pięknie napisane.
Miłego dnia życzę. Pozdrawiam:))
przykre, ze cenne rzeczy z czasem traca na wartosci.
piekny wiersz
przykre, smutne, pozdrawiam
To naprawdę smutne i poruszające o czym piszesz :)
Pozdrawiam serdecznie +++