Najkrótszy listopad
Najkrotszy listopad,
twardy jak skala,
taki niepozorny pelen wrazen
bezistotnych,
tlum milosci w mym sercu w ten wieczor,
gdy my tanczymy wsrod pozolklych lisci,
one tak...
razem na drzewie sie starzeja,
tak pieknie spadaja,
umieraja jak umrzec sie najpiekniekniej da,
a my jak zaczarowani bylismy w ten
najkrotszy listopad,
mielismy przed oczami nasza starosc,
czy tak wspaniala, wspolna, piekna?
Nie, jak sie potem okazalo,
ja sama teraz juz kraze,
wiruja wsrod lysych,
wiejacych pustka,
suchych drzew.
Co wydaja sie kipiec dojrzaloscia,
co ma wor doswiadczen bolu,
jak ja i znow jak ja choc juz nie jak my...
z oka mala lza wyskoczyla,
na tyle madra ze postanowila by bolu bylo
troche mniej..
A ja w tym zszarzalym sniegu zastanawiam
sie czy w wiosne bedzie me serce sie
budzilo, czy ja rozkwitne z milosci jak te
poczki skromne,
to sie rozwinie z malej gawedki o kinie,
filmie i tancu, tancu milosci...
powazniejsze...
Wiosno przychodz, przychodz, jak
ukochany... prosze...
Komentarze (2)
wiele chaosu w Twoim wierszu, strasznie nie
uporządkowane mysli...ale może w tym własnie jest
piekno,kiedy tęsknote i smutek opisuje się nie patrząc
na reguły..?mimo tego ,,bałaganu" tknie wrażliwością i
samotnościa..
Kiedy myślisz, że możesz czegoś dokonać albo nie -
masz rację. Cokolwiek możesz zrobić lub zamarzyć,
możesz to zacząć. śmiałość ma w sobie geniusz moc i
magię.