Najpiękniejsza
Leży naga w kałuży kanarkowego moczu
Z ust ścieka równym strumieniem ślina
spływa na posadzkę, tworzy jakby Wisłe
płynącą przez moją ojczyznę
Jej świńskie włosy ułożone starannie jak
na bal na którym pierwsze skrzypce gra.
Dłonie zmarszczone, wrzody popenkałe ropa
jak olejek winny spływa po nadgarstkach.
Paznoikcie czarne schodzą z palców
zawstydzają hebanowe konie.
ciało jak do snu spokojnie ułożone.
W boku wyrwa - trzewia wystają
Czerwie nimi sie posilają
Na szyji błyszczący łańcuszek... ja go Jej
dałem.
We do not suddenly fall on death, but advance towards it by slight degrees; we die every day.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.