W NAMIOCIE
(na biwaku 1)
pierwszą ścianą poruszyło
potem drugą też trzepnęło
stelaż nieco wykrzywiło
Karolkowi gdy strzeliło
ten nasz żarłok tak z wieczora
napchał brzuch niesamowicie
zjadł fasolki litr półtora
i popuszczał sobie skrycie
dobrze gdy tak na powietrzu
walił salwy fajerwerki
lecz on ciągle coś zajadał
i popijał sok z butelki
lecz w namiocie on o zgrozo
gdzie pięć osób jeszcze spało
zjadł schowane dwa ciasteczka
jakby jeszcze było mało
wypił kefir zjadł ogórka
i dobranoc nam powiedział
po czym w śpiwór oddał nurka
gdyż nie będzie głodny siedział
po północy się zaczęło
jakieś jęki jakieś kwęki
Karol puszczał bąki śmiało
bo nie było też łazienki
szybko brakło nam powietrza
również ochoty na spanie
wszyscy zwialiśmy do szopy
wyspaliśmy się na sianie
rano oczy przecieramy
co to ? chyba koniec świata!
to unosi się jak UFO
namiot nasz z Karolem lata
jedna linka go trzymała
do konaru przywiązana
Karol fruwa w swym odorze
sytuacja opłakana
nagle – widać jak opada
cały namiot wraz z rurkami
bo otworzył biedaczyna
wentylację razem z drzwiami
a morowe to powietrze
co z namiotu uleciało
wypaliło wszystkie liście
z drzewa które obok stało
pierwsza noc jest już za nami
na biwaku z chłopakami
a jaki będzie dalszy plan
dzisiaj też nie opowiem Wam :)
Komentarze (4)
hehehe...ten Karolek to śmierdziuszek, mały powiem
łakomczuszek...z wielkim żartem napisałeś, uśmiech
twarzy wnet oddałeś....a propo namiotu, biwaku- dawno
nie byłam...z miłą chęcią wybrałabym się:)...no ale
może bez takiego pierdzioszka- hihi....pozdrawiam
cieplutko:*
Hahaha :) Niezły był Karolek :)
Oj wspolczuje kolegom- Wierszyk super, rozbawil mnie,
pozdrawiam
Widać że Karolek ma zamiast brzucha gazów worek.