Napad
Bank pełen ludzi
Zwyczajny dzień
Pończocha me rysy zniekształca
Biegnę do kasy
W jej oczach łzy
Kałachem ją proszę do tańca
Zabieram kasę
Odwracam się
Przede mną strażnik się budzi
W mych oczach strach
Nie ruszam się
Kolesia kula go studzi
Nie żyje człowiek
Podłoga we krwi
Ludzie zamarli w bezruchu
W ich oczach łzy
Na czołach pot
Przez chwilę widzieli kostuchę
Za biurkiem kobieta
Przytula synka
Swym ciałem próbuje go zakryć
Koleś świruje
Strzela na oślep
Już nie da się jej obudzić
Trzasnęły drzwi
Słychać pisk opon
Kierowca zostawił nas , uciekł
Policja na miejscu
Kajdany na dłoniach
Nigdy już nie zaznamy uciech
Pieniędzy smak zabija nas
Pozbawia człowieczeństwa
Do złego pcha , przelewa krew
Doprowadza do szaleństwa.
...oby każdy człowiek potrafił wybrać tą właściwą drogę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.