Napięte usta
Tęcza zaświeciła już swoją szarością
A twoje oczy nadal kaleczą mnie ciszą
Już brzask na horyzoncie rozświetla się
magią
A ty mówisz do mnie kwiatem milczenia
Deszcz spija swe ostatnie krople
I ja spijam twoje oczy
I tylko twe usta napięte jak cięciwa
Kreślą słowa na moich wargach
W nocy można leżeć płaszczyzną przy
płaszczyźnie
Można spinać się płaszczyznami
Narodzić nową płaszczyznę
Nazwać ją…
Jednak wciąż można ciszą witać się co dnia
Wciąż karmić się ciszą
Oddychać i dławić się ciszą
Myśleć mówić i krzyczeć…
Już świt zaświecił rosą na trawach
A Twoje palce ciszą kreślą okręgi
Bo miłość to tylko dwojga samotność
Niezręczne mijanie się co dnia
Miłość to mijanie się kropel
Można przejść przestrzenią obok siebie
Lecz nie zespoli się
czasoprzestrzeni…
Z cyklu: Witam cię ciszą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.