Napisane nieistnienie.
On zabijał własną miłość.
Wydzierając swoje zgniłe serce.
Obłędem zaszył się w ironiach,
Rozmytych w szkalnych oczach.
On rozmawiał z własną duszą,
Która mordowała jego marzenia.
Ciemności choły składał,
Zanurzając się w złocie gwiazd.
On przechodził cieżkie próby.
Odrywając po kawałku swą wiarę od słów.
W chłodnym wietrze nasycając,
Tchnieniem gniewnych rąk.
On znikał z każdą chwilą.
Stając się cieniem, wśród ulicznych
lamp.
Aż pewnego dnia o świcie,
Jego imię uwieczniono na grobowej
płycie.
...gdyby tylko potrafił poradzić sobie z samym sobą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.