Narkotyk
Kolekcjonuję Twoje ciepłe uśmiechy,
by ogrzać się w ich cieniu,
kiedy nicość dopada.
Tak bardzo naiwnie mój wzrok wodzi
za Tobą o świcie brunatnym,
błądząc po Twoich śladach.
Chciałabym być pełniejsza
jak gwiazdy,
uprzedniej nocy,
wiszące nad ciałami,
rozgrzanymi,
dotykiem drżących dłoni.
Doskonalsza dla Ciebie,
bez skazy,
jedyna,
Twoja.
Ile mogę przelać w Twoje usta,
słów miłości, tych najskrytszych?
Szaleństwo opętało,
to miłość jak wytrych.
Kradnę Twój zapach,
do pościeli, na potem.
Ciągle chcę więcej
Ciebie
Mój narkotyk.
Komentarze (7)
Oj to chyba największy narkotyk:)
Takiego "narkotyku" zawsze mało. Pozdrawiam.
Wiersz ciekawy, ale jeśli mogę coś podpowiedzieć, to
zrezygnowałabym z ostatniego wersu "mój narkotyk",
gdyż narkotyk powtarza się już w tytule. Często tak
tez pisałam i każdy zwracał na to uwagę ;) Hmm takiego
uzależnienia nikt nie chce leczyć ;) Pozdrawiam!
W sumie też chciałbym być uzależniony od takiego
narkotyku :) nie ma nic piękniejszego jak być
"uzależnionym" od miłości. Pozdrawiam :)
choć go nie widzisz
jest ciągle dostępny
jak miłość
nie do zdobycia jest
a ty uśmiech umiesz dać
zapominając o jej istnieniu
zadowolonie dajesz
satysfakcjonalne
nasycenie dajesz
zaopminając o chwilach
ciężkich i marnych
ponosząc w inny świat
traumatyczny odbierając lęk
chwilowo kopią innego ciała
ciała co lekkościa jest w:):)
Jasne, że odurza, czasem aż kręci się w głowie i świat
jest różowy. Pozdrawiam
piękny romantyzm miłość jak narkotyk całkiem nieźle
odurza
pozdrawiam serdecznie :)