Nasza wspólna gwiazda...
Piotrowi
W ciszy lekko zagłębiam swoje białe
dłonie
i szukam sensu cierpienia
co jasno we mnie płonie
szukając źródła głosu
by wypowiedzieć ukryty sens drogi
schowany ból co płacze we mnie
i serce drżące z trwogi
Twojego serca
boję się o Ciebie jak o kwiat kwitnący
zimą
co przysypany lekką czapką śniegu
pokornie płatki swoje zwinął
i usnął
snem wiecznym jak śmiercią zmorzony
zatrzymany w martwym bezruchu
nie podnosi listków skulonych
zbolały
z braku miłości co zwykła otulać go
czule
a teraz odeszła daleko
więc ja Cię do serca przytulę
tak mocno
że stopnieją lody
rozwiniesz się ufny jak tęcza
gdy iskierką swobody
zapłonie Twe serce
a teraz zaśnij spokojnie
wtulony w barwną ciszę nocy
a we śnie pomyśl raz o mnie
skulonej przy Twoim boku
a ja Twe sny wyprostuję
aniołem będę i wróżką
każdy Twój dzień zbuduję
ze światła
naszej wspólnej gwiazdy
nowa rozwija się droga u stóp Twoich ma swoje źródło odważ się nią podążyć zaufaj i nie bój sie kochać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.