Nasze tajemnice czyli ciąg...
pełny tytuł "Nasze tajemnice czyli ciąg dalszy o zjadaczach konia w tempie rubato"
Mam dziewięć lat i od dwóch mieszkamy w
fliglówce.
Fliglówkę wybudował mój tata. Pomnik stoi
do dziś.
Kiedy spoglądam na niego, po latach, nie
widzę
szarego kwadratowego klocka z dziewięcioma
lokalami
i dużą suszarnia przy piwnicach, ale nasz
dom. Mój
i Jolki. Jolka mieszka piętro wyżej, w
dwupokojowym
mieszkaniu, z bratem i rodzicami. Nocami
przesiadujemy
na korytarzu i szepczemy o chłopakach.
Jeszcze wtedy
nie wiem, że jak bawię się, bez Jolki, w
ciuciubabkę,
chłopcy kładą się na posadzkę i zadzierają
głowy.
Po pierwszych przedszkolnych wagarach,
rozesłali
nas do różnych szkół, bo po szczepieniu
przeciw
błonnicy nie dotarłyśmy na miejsce zbiórki.
Przez nocne
gadania w naszej kuchni mieszka mysz. Nie
domykamy
drzwi, bo domykanie kończy się awanturą, a
tak to,
kiedy reszta śpi, możemy nie spać my; ja,
Jolka i mysz.
Mysz ma na imię Aleksander, bo jesteśmy na
etapie Mai.
Zostawiam mu na blacie najdojrzalszy ser,
ale i tak
przegryza mamie torebki z cukrem na kartki.
Mama nie
ma pojęcia, jak Aleksander mógł przekroczył
próg, a ojciec
na Aleksadra zwala każdy nocny ruch.
Słychać na korytarzu
jak tata wstaje, idzie do spiżarki, odkrawa
kawałek końskiego
kabanosa /jadamy nawet rosół z konia, bo
dobry na cukrzycę
ojca /. Tata był pianistą, też. Godzinami
ćwiczył palce na sonacie
Bethovena (Op 2, No 1.)i do perfekcji
opanował jej ekscytujący
finał. Aleksander już o nim wie. Mama
zauważa brak myszy
i widelca, ale nie łączy obu faktów. Na
pozór nic się nie
zmienia: nadal bawimy się w ciuciubabkę,
nie domykamy
drzwi, szepczemy z Jolką na korytarzu,
tylko od czasu
widelca nie odwiedza nas już żadna żywa,
wyższa inteligencja.
Komentarze (19)
przeczytałam z przyjemnością i powiem z przyjemnością
przeczytam jeszcze więcej - wciągajaca opowieść
-będzie ciąg dalszy ?-pozdrawiam
Jeśli chodzi o prozę poetycką to czytywałam lepsze.
poezja! jak najbardziej poezja!!! i tylko szkoda, że
tak mało tu takiej...
Każdy ma takie swoje wspomnienia swoje"Sklepy
Cynamonowe", miejsc, zdarzeń, zapachów,które pamięć
fragmentaryzuje. Nastrój stworzyłaś na pewno.
Z przyjemnością przeczytałam , podoba mi się.
chylę czoła jestem pod wrażeniem
opowiesci...pozdrawiam..
potrafisz przekazać emocje, ta opowieść jest
finezyjnie napisana
Wiersz czy nie wiersz. Nie znam sie na technikach
pisania. Ważne , że z przyjemnością przeczytałam.
Dla takiej narracji warto bylo przeczytać.
dla takich wierszy warto zaglądać na Beja.
i bardzo dobrze. jest spokój. z radością czytam tak
piękną poezję. pozdrawiam :))
wciągająca opowieść...aż się prosi o ciąg dalszy
kwestia nazwy jest kwestią wtórną (poezja, nie poezja)
ważne, że działa na wyobraźnie czytelników, a to
potrafisz (pączki też nie takie trudne ;) - pozdrawiam
:)
Ojeju - to chyba jakaś ostra jazda, cztery zielone
stalówki i już w tytule się zgubiłem. Jejku, co to
jest, poezja, niee... jakieś pamiętniki - po co
wsadzać na portal z wierszami. Następny będzie przepis
na pączki...? W sumie byłoby lepiej, bo może pączki
przynajmniej byłyby dobre... :)
się podoba się mi :)