Natrętna Miłość...
Jest tu niechciana
tylko zawadą
ciężarem
chociaż kiedyś tak oczekiwana
teraz drzazgą
wwiercającą się boleśnie
w całe ciało…
Wolę jej nie zauważać
chociaż ciągle jest
i widzę ją czasami w kącie skuloną
jak patrzy na mnie
niczym zbity pies.
Widzieć nie chcę
jak czai się za zasłoną
przepędzana
z kąta w kąt…
Czemu natrętna nie odejdzie?!?
Już jej tu nie chcę
i udaję
że wcale nie istnieje
lecz nie potrafię wygnać
gdzieś
na mróz i śnieg
gdzie zabrałaby część mnie
skazując
na pewną śmierć…
I czasem tylko zapytam
dlaczego?
Nie potrafię jej przygarnąć
przytulić
nakarmić…
I z rozpaczy ją obwiniam
mówiąc by szła precz!
- po co przyszłaś tu bez niego!?!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.