**nauczyć myslenia bałe ściany**
siedzę w różowym pokoju...
i choruję na obrzydzenie
nie ma nawet lustra które można potłuc
ani szyby którą można wybić
ścian i podłogi też nie ma...
tylko ten przytłaczający sufit
który spada mi na głowę
i nie mów mi że jestem obłożnie chora
bo ze mną jest wszystko w porządku
to świat dookoła zwariował
i wszyscy inni cieszą się
daleko posuniętą chorobą psychiczną...
o nazwie kicz...
odrywam kawałki tynku - powoli i
starannie
Bo pod nim jest taka piękna goła ściana
zamiast tego wielkiego pokoju jakim jest
świat
i zamiast ludzi chorych na
klaustrofobię...
białe ściany...
jedna wielka klatka
której pręty uplecione są z lilii
i cały czas mają ten uciążliwy słodki
zapach
puchowego dywanu, róży, czekolady,
butów na obcasie i przepychu na niebie...
w odcieniu chamskiego różu...
ukradłam żyletkę ze sklepu z nieużywaną
odzieżą
i pokroiłam nią wszystkie moje myśli
każdy dostanie kawałek...
dla sklejenia lepszego świata...
włączyłam głośno muzykę
żeby zagłuszyć szum świata
i teraz słyszę tylko
rozkoszny hałas samochodów na ulicy
kojący dźwięk dartych kartek papieru
zapach papierosów...
taki gorzki, brzydki i upajający...
nie chcę wiele
tylko nauczcie się myślenia
to nie takie trudne
bo pokoje w domu wariatów są różowe
i mają kraty plecione z lilii...
ale to nie jest mój dom...
Możecie mi nie wierzyć, ale świat naprawdę jest wielkim różowym pokojem, w którym mieszkają ludzie chorzy na klaustrofobię... Cykl: Pióro z ogona fenixa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.