Nazajutrz
Późno już
A może zbyt wcześnie jeszcze
Gdy powrót do domu
Nogom zmęczonym organizm nakazał
Ciało jakby to samo
Ale w lustrze odbicie jakieś niewyraźne
I uśmiechu też zbrakło
Nieobecne oczy kontaktu z otoczeniem
szukają
Z grymasem co twarz przedrzeźnia
nieprzyjemnie
Cztery buty co przed rękami uciekają
Zdjąć się nie pozwalają
Równowaga ścianą podpierana
Osuwa się spod pleców do poziomu
parkietu
A świat coraz szybciej wirując
Zrzuca swój balast na podłogę
I w koc z legowiska psa owinięty
Uciekający sen zatrzymać się stara
Decybeli dźwięczących kroplami deszczu
Nie sposób uciszyć
Więc głowa rozpęknąć się zdaje
I zejścia z łóżka poszukując
Bezradna jest całkiem
Przepraszam, Kochanie
Komentarze (10)
Fajne i życiowe, pozdrawiam :)
Zgadzam się z Marianką
Pozdrawiam:-)
Nazajutrz to jest masakra no i aby tak nie było za
często:)pozdrawiam cieplutko:)
najgorsze to jest - nazajutrz - trzeba to jakoś
przeżyć:-)
pozdrawiam
byle nie za często było to "przepraszam kochanie"
Czasami trudno jest określić czy za późno czy aby za
wcześnie, a niestety ten moment może być bardzo
istotny:)
Pozdrawiam:)
Marek
gdy popijesz to łeb pęka
każda kropla jak na mękach
wali w łeb
nogi chodzą w swoją stronę całkiem jakoś rozchodzone
są
a horyzont oraz ściany takie porąbane że kołyszą
się
klucz do drzwi nie pasuje sąsiad wiąchę śle
nie to piętro mówi do mnie a tu głowa boli mnie
no nareszcie klucz włożony a za drzwiami stoisz ty
z wałkiem
przyrzeczenia, obietnice spokój na kilka dni
a potem znów Dejawu
Nazajutrz to dopiero trauma, kiedy nie wszystko się
pamięta, no i to bolesne poczucie winy...
Bardzo smutny wiersz. Ale dobry. Żal mi i bohatera, i
"kochania".
Dobrze oddany stan po spożyciu.
Ten ostatni wers zabrzmiał jak mantra.
Miłego dnia:)