Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

A nazwij se to jak chcesz...

"...być może wciąż za mało wiem... o tym, co najważniejsze jest, a może mam za mało lat... być może wciąż za dużo chcę, zachłanność ma przeraża Cię..." [A.L.]



...sączysz powoli naiwną ufność
by snom przywrócić każde cierpienie...

...wypluwać pragnę każde złe myśli- byś krztusił się okruchem nienawiści.
I co dzień, gdy w lustro spoglądam śmiele, dostrzegam skazy- przez Ciebie- na ciele. Po, co to było?! Po, co no szczerze... i tak nie zrozumiesz. I ja, w to nie wierze. Jestem tylko sprzecznością... głupią podłością, niezrozumieniem. Niewykształconym oślim cieniem. A mimo to kiedyś byłam dla Ciebie, najjaśniejszą gwiazdą na niebie. Najszczerszym złotem, i światem całym. Pragnieniem ogromnym, i skarbem nie małym... jeśli chcesz miej mnie za cudowną taką... albo równie dobrze nazywaj mnie wariatką, nienormalną... bo choćbyś mnie pytał... i tak Ci nie powiem... dlaczego... nieraz płaczę... i marzę o śmierci... a jednocześnie kocham żyć... dlaczego biegnę przez mrok... ze sztyletem w dłoniach, co jak mówiłeś najdelikatniejsze jakie znają ludzkie oczy... i chodzę nocą po oświetlonym zniczami cmentarzu... westchnień... krwawych wirażów... i te łzy... znów smutnym rytmem spływają po moich polikach... chcę tylko Twego uśmiechu... szczęścia na każdą chwilę... tym żyję. A mówiłeś, że jesteśmy tak silni, że wszystko przetrwamy... więc czemu jestem... istnieniem, samym... przyjaciół tak wiele... a ile zostawi? Bo będę zbyt inna- niż mnie opisali... znów nie wiem, co zrobić... i siedzę pod ścianą. Mam ochotę zabić... moją myśl, pijaną... i gdybyś był tutaj... to tak by nie było. Nie winię Cię o nic, i nie błagam... tylko czy sam z siebie nie mógłbyś czasem może zwrócić na mnie uwagę i pomóc mi wstać... przecież tak wiele znaczyłam. Albo choć rozdeptać mógłbyś jeszcze bardziej... okłamać... proszę Cię... daj mi szczyptę radości, przecież to dla Ciebie nie wiele... i spróbuj mnie zrozumieć. Spróbuj. Wiem, że błądzę. Ale chyba muszę, co dzień umierać byś mógł mnie dostrzegać... Krzywda... Jak ja, bym chciała umieć ją zwalczyć. Nie krzywdzić. Nie być pieprzoną egoistką... innym nieść radość, taką jaką wnosiłeś do mego świata każdego dnia... Dlaczego więc ja, i Ty? Dlaczego wspólne marzenia? Te tak podobne sny... identyczne słowa, w jednym momencie. Czytanie w myślach. Wspólne przedsięwzięcie... I te identyczne zachowanie... wciąż istnieje, to we mnie, mimo, że to jak liść na wietrze... jak dookoła denną jest przestrzeń... a Ty, znów centymetr po centymetrze, odbierasz mi nadzieję, którą kiedyś ofiarowywałeś w nadmiarze. A może ja, sama to robię... sama odbieram sobie... każdego dnia... każdego, bez Ciebie tak tu pusto... i jeszcze te lustro, w którym zamiast siebie, widzę Ciebie... przeszywający mnie traumatofobizm... ile mam krzyczeć, że brak mi już sił?! Widzę w sobie, części Twoje... znów zatapiam się w agonii... gdzie odszedłeś? Szczęście moje... idę po Twoich śladach... choć czas je zamazał dokładnie... idę choć wiem złą drogą... [a dla mnie to idealnie?!] to nic, że gubię się stale... że nie wiem właściwie, którędy... każdy ma przecież prawo popełniać niejakie błędy... często płaczę. A Ty, kłamstwami nie uleczysz mi duszy... ja, tęsknię... tęsknotą jestem... lecz to już Cię nie poruszy. Pragnę... lecz tak z oddali, mając nadzieję, że to Nas spali... a może lepiej powiedzieć, że nic. Niczego nie chcę. Nic nie czuję. Nie potrzebuję... Bo tak będzie lepiej, bo tak będzie fajniej?! I tak nie zrozumiesz... a mi zbyt trudno wyrazić z siebie to... wszystko, co może Tobie przyszłoby z łatwością... pod skórą gdzieś, chowam lęk kolejny... Nienawidzę Cię. To nic, że nie rozumiesz niczego... wciąż podcinam nadgarstki... by wylać krew Twoją, która kiedyś łączyła się z moją... bo jesteś we mnie... bo nadal jesteś... i jak bardzo pragnę byś nadal był... i nienawidzę Cię, i wylewam ją... tak majestatycznie spływającą po dłoni... na kaflach... ślady tylko i... i kocham tak... Nie wiesz jak wewnątrz cała drżę... ‘a gdy cięciem uwolnię krople krwi’, nikt nie uronisz łzy’... to boli. Nie mniej niż Ty. Ale dla Ciebie... po całości... żebyś wiedział... żebyś widział, że... Tobie, tylko... nienawidzę siebie, bo jesteś częścią mnie. Nienawidzę za wszystko... i kocham za więcej niż wszystko... i za nic... i wciąż nadaremnie biegnę do przodu, bo swym wołaniem i tak mnie przywołasz... I chyba tego pragnę.
_________
A właśnie, to, kiedy Ty, przyjdziesz,
z mych oczu łzy płynąć przestaną…
Scałujesz wszystek tęsknoty,
i znowu będę kochaną...
Gdy Ciebie, wśród ciszy usłyszę,
to serce me zadrży radośniej…
i pewnie Twój dotyk wystarczy,
by w życiu znów było…
Radośniej?
...i choćbyś ‘te słowa’ napisał.
Cudownie, Twą dłonią pisane…
To w moje serduszko już nigdy,
nie wejdzie ten piękny zamęt?...

...i nawet nie wiesz jak pragnę czasem
uciec od myśli dających nadzieję...

autor

KfiAtUsZeK

Dodano: 2006-04-08 21:24:26
Ten wiersz przeczytano 1064 razy
Oddanych głosów: 8
Rodzaj Nieregularny Klimat Melancholijny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »