W necie jak w kabarecie.
Napisała do mnie dzisiaj niezła laska w
necie.
Podrzuciła cztery foty, piękniejszej nie
znajdziecie.
Za nią wielka chata i konkretna fura
stała,
list, że I love you na stronę
wyskrobała.
Odesłałem swoje z saksów, na nim gęba
opalona,
wyciąłem tylko szwagra, jak zrywał
winogrona.
Od słowa do słowa i stanąłem na
kobiercu.
Obok stała Ona, najbliższa memu sercu.
Woalem zakryta, suknia jak śnieg biała.
Po przysiędze welon w górę i buziaka
chciała.
Osunąłem się na glebę, jedna chwila i po
chłopie...
Żona brzydka jak noc, lecz mistrzynią w
Photoshopie.
Komentarze (6)
Fraszka zawszeena czasie
Wielkieś pustki w mej głowie poczyniła droga Orszulo
tym gorzkim skomentowaniem Swoim.
Nigdy takowego bym faux pas nie popełnił,
nawet, gdyby ktoś się dwoił i troił.
Tam gdzie dwoje zachachmęca z tego wyjdzie niesmaczna
polewka :)
Dobry humorek. Znowu potwierdza się przysłowie aby nie
kupować kota w worku. Pozdrawiam:)
czyli nasz net to jak kot w worku ....wesoła fraszka
...pozdrawiam ciepło
Trzeba było najpierw poznać w realu,a potem na ślubny
kobierzec stawać.Tak się mylą funkcje oka, gapienia
się i patrzenia. Pozdrawiam@